środa, 14 września 2016

Dodatek #1

Przed wami dodatek do Prosto w ogień. Nie zmuszam nikogo do przeczytania tego, ale można tu znaleźć kilka ciekawych rzeczy, a propo opowiadania. Podzieliłam to ze względu na fakty o opowiadaniu i niewykorzystane pomysły do fabuły, łatka z punktu widzenia Isaaca i zastępczej matki Luke. Gdybym wpadła na to wcześniej narracja Isaaca i matki zastępczej pojawiłaby się jako prolog i epilog tej historii, ale nie można mieć wszystkiego.
Pozdrawiam i liczę, że wam się spodoba :)

***

Tytuł tego opowiadania to nic innego jak skopiowany tytuł piosenki Kim Nowaka Prosto w ogień z albumu Wilk z 2012 roku. Piosenka nie jest w żaden sposób inspiracją to tej historii, ani teledysk do niej. Podczas myślenia nad tytułem mój mózg podsunął mi te kilka słów, a dopiero później zorientowałam się, że jest to jedna z piosenek Kim Nowaka. Link do niej macie pod spodem jeśli chcecie ją przesłuchać.

https://www.youtube.com/watch?v=T9ucKkaKjPU


Luke i Isaac. Chłopcy są dla mnie wyjątkowi. I to w ten irytujący sposób, że czasami pisząc o nich są prawie realni. Ale to dlatego, że przemyślenia Luke to w większości moje przemyślenia. Isaac to troszeczkę inna historia. Poza jego kilkoma wypowiedziami w opowiadaniu nie ma tam obiektywnej oceny chłopaka. Wszystko co wiemy (ja też mimo że jestem autorką i stworzyłam Isaaca) to myśli Luke. A dla Luke starszy chłopak będzie w czymś rodzaju bohatera. Ale i tak ich uwielbiam.
Dobra, teraz będzie ta ciekawsza cześć dla niektórych. Skąd ja wytrzasnęłam ich imiona? Isaac jak tylko się pojawił był porównany do bohatera gry the blind of isaac. Przyznaję się, że nie grałam w to, a jak zobaczyłam co oferuje google grafika pod tym hasłem to jakoś nie mam zamiaru. Jako fanka seriali ostatnio odkryłam zespół 5 seconds of summer. Co ma jedno do drugiego? Imię Isaaca i tylko imię jest zaczerpnięte z Teen Wolfa. Po tym jak Scott głosem alfy doprowadza do porządku Isaaca po tym jak ktoś go zamknął z Allison w kantorku, musiałam. To imię odpowiednio zaintonowane ma tak różne brzmienie, że to jest cudowne. Tak, wiem jaram się imieniem, ale fani Teen Wolf zrozumieją :D
Z Luke to troszeczkę grubsza sprawa. Znaczy Luke Castellan z kanonu nie ma tutaj zbyt dużego znaczenia. Luke z zespołu którym ostatnio zaczęłam się interesować ma coś wspólnego – imię. Isaac natomiast po wokaliście ma kolczyk w wardze, ale w opowiadaniu nie ma o tym zbyt dużo. Luke jest delikatny i jego imię miało też być takie. Po przeczytaniu sporej ilości ff na wattpadzie gdzie głównym bohaterem jest właśnie Luke Hemmings nie mogłam wyobrazić sobie, że mój bohater będzie miał inne imię. Może to głupio zabrzmi, ale próbując wypowiedzieć na głos Luke jest w tym pewna delikatność.
Tworząc bohaterów zwracam dużą uwagę na ich imię, wygląd i zachowanie. Luke i Isaac oprócz imienia nie mieli niczego. Wszystko było tworzone na bieżąco i jestem z siebie dumna, że nie zniszczyłam tych postaci przez to, że nie stworzyłam ich stosunkowo wcześniej.


Nie będę pisać tutaj jak czasami ciężko było ubrać w słowa to co chciałam przekazać wam w tych krótkich rozdziałach. Przyznaję się, że czasami pisząc o bólu Luke i jego nie radzeniu sobie, miałam łzy w oczach. Ja, autorka! Mniej emocji odczuwałam jak opisywałam ich pierwszy pocałunek, naprawdę.
Jeśli ktoś by chciał przeczytać o tym jak sobie czasami nie radzę z pisaniem albo cokolwiek z związku z moim bazgroleniem to podaje link: http://prosto-w-ogien-luke.blogspot.com/2016/07/kilka-sow-o-moim-pisaniu.html


Powinnam to zrobić na samym początku, ale trudno. Chciałam z tego miejsca ślicznie podziękować wszystkim, którzy przeczytali, komentowali, przetrwali całe to opowiadanie. Bez was nie dałabym rady. Naprawdę, doceniam każde słowo jakie pojawiło się pod rozdziałami. Jesteście wielcy i mam nadzieję, że przy kolejnych opowiadaniach was nie zabraknie. Wiele razy pytałam się przed rozdziałami o kilka spraw dotyczących historii. Czy nie będzie wam przeszkadzał wątek męsko-męski, czy Isaac powinien być z Lukiem (tak była przez chwilę myśli żeby wprowadzić kogoś jeszcze) i najważniejsze jakie powinno być zakończenie. Bo ta historia była pisana dla was. Ku pokrzepieniu serc powiedziałabym.


Podczas pisania rozdziałów, podczas jedzenia śniadania myślałam o Luke i jego historii, o tym co będzie w kolejnym rozdziale i jak to napisać. Siadałam do komputera i nie wiedziałam jak to ubrać w słowa. Nie wykorzystałam wszystkich swoich pomysłów, które mi się przewinęły. Nie było gdzie, a nie chciałam robić tego na siłę, bo bałam się, że to zauważycie.
Jak już wcześniej wspominałam miała pojawić się dodatkowa postać. A dokładnie syn Posejdona – Percy. Przeciwieństwa się przyciągają i te sprawy. Ktoś kto nie bałby się mocy Luke, a jednocześnie mógłby ją uspokoić. I sam tytuł – Prosto w ogień – Percy gdyby skoczył prosto w ogień nic by mu się nie stało. Z wytłumaczeniem tytułu wyszło jak wyszło i mam nadzieje, że nie było tak źle.
Rola psychologa w tym opowiadaniu została tak okropnie urwana, że aż mi wstyd. Chciałabym z jednej strony pociągnąć to dalej, ale z drugiej Luke chyba nie czuł się zbyt dobrze w czasie tej terapii. No i planowałam, że jak Luke zrezygnuje z terapii to pójdzie do pubu.
Tak, dokładnie. W jednym rozdziale nasz kochany Luke miał być totalnie pijany, ale nic z tego nie wyszło. Napisałam całe dwa akapity i zrezygnowałam. Nie wiedziałam jak to skończyć, bo chciałam żeby wtedy też dowiedział się o świecie mitologii i poznał Annabeth i Percy'ego.
W trakcie pisania drugiego rozdziału chciałam stworzyć jeszcze jedną osobę. Kumpla Luke, który nie opuścił go mimo pożaru i tego całego zamieszania. Sid miał się pojawiać i znikać i być raczej znajomym do zabaw, a nie do rozwiązywania problemów, ale Luke chyba nie potrzebował kogoś takiego w swoim życiu.
Isaac za to to całkowicie inna historia. Oczami wyobraźni widziałam ich pierwsze pocałunki, które miałby być tak cholernie niewinne, w przedpokoju, na kanapie w salonie, pod parasolem w parku. Za to napisałam coś całkowicie innego. Jedyne co wiedziałam pisząc scenę w kuchni to, że mają się w końcu pocałować. Jak do tego dojdą będę się martwić podczas stukania w klawiaturę. Chyba nie było tak źle, nie?
Miała być jeszcze jedna scena, którą naprawdę chciałam napisać, ale nie było kiedy. Luke miał poprosić Isaaca by ten ściął mu włosy. Isaac stojący nad siedzący na taborecie młodszym chłopakiem w łazience i trzymający maszynkę. Opadające kosmyki na kafelki i dźwięk pracującej maszynki. Zgarbiona sylwetka Luke i to wszystko przy migoczącym świetle żarówki. Żałuję, że nie ma tego w żadnym rozdziale, ale od czego właśnie jest ten dodatek?
Później kiedy Luke trafia już do Obozu miała być scena z jego rodzeństwem. Nocna rozmowa w domku Hefajstosa, którą odbywa Luke z starszymi braćmi. Zamiast tego powstał rozdział 10 gdzie coś o rodzeństwie chłopka jest na końcu i to w dwóch zdaniach.
Tak, Luke miał mieć próbę samobójczą. W ostatniej chwili odratowany i po tym wydarzeniu miał wrócić i szukać Isaaca. Może nie do końca miała być to próba samobójcza tylko Luke by przesadził z cięciem się i nie zdążył zatamować krwawienia. Annabeth lub ktoś z jego rodzeństwa miało go znaleźć i chłopak miał się obudzić w szpitalu polowym. Stwierdziłam, że Luke przeszedł za dużo i nie będę dokładać mu próby-nie-próby zabicia się. Zamiast tego powstał rozdział 11.


Nigdy wcześniej nie napisałam czegoś podobnego jak to co jest wyżej. Ale chciałam się z wami podzielić tym wszystkim co jest związane z światem Isaaca i Luke, bo cholera ja naprawdę się do nich przywiązałam. I po waszych komentarzach sądzę, że wy też. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy