niedziela, 17 lipca 2016

Rozdział 2

Rozmowy z psychologiem nie pomagają. Męczy go ciągłe odpowiadanie na pytania, które nie mają większego sensu. Nazywanie swoich uczuć, których nie może zrozumieć, a co dopiero zdefiniować. Na pytania odpowiada, nie zagłębiając się w szczegóły. Po spojrzeniu psychologa wie, że on ma tego świadomość, ale nie zamierza tego zmieniać. Mężczyzna namawia go do szczerej rozmowy.

Luke boi się tego. Boi się pozbyć tego ciężaru, który ma na klatce piersiowej. Boi się tego co się stanie jak to zniknie. To co nie pozwala mu normalnie oddychać jest jednocześnie powodem, który trzyma go przy życiu. A kiedy pozbędzie się ciężaru nie zostanie mu nic. Ta nicość przeraża go jeszcze bardziej niż samobójstwo.

Gdybyś mógł to co byś zmienił w swoim życiu?

Na pewno wyznałby swoje uczucia Lucy, która podobała mu się od czwartej klasy podstawówki. Robiliby te wszystkie romantyczne gówna (z trzymaniem się za ręce – jeśli tylko by tego chciała). Ale Lucy nie wie o jego istnieniu i jest to trochę żałosne, że po tym wszystkim ona jest dla niego ważna.

Nie pozwoliłby żeby kolejny raz James i jego banda zrobili z niego worek treningowy. Nigdy więcej nie leżałby skulony na posadzce w szkole kiedy to oni stoją nad nim z minami zwycięzców. Nauczyłby się bić tylko po to, aby pokazać im, że jest kimś więcej niż mięczakiem w za dużych koszulkach z postaciami z Marvela.

Odszukałby ojca i zapytałby jakim skurwysynem trzeba być by zostawić kobietę w ciąży. Powiedziałby mu o tych wszystkich chwilach kiedy tak bardzo potrzebował w swoim życiu mężczyzny, a jego nie było. Jak pytał mamy gdzie jest jego tata, bo inni koledzy mają kogoś kto pokaże im jak grać w kosza i łowić ryby. Luke nigdy nie łowił ryb. Musiał za to starać nie płakać w nocy kiedy zostawał sam, bo mama poszła na nocną zmianę do pracy, by mogli zapłacić za mieszkanie.

Jego mama nie pracowałaby po szesnaście godzin dziennie tylko sześć, gotowałaby by obiady i wychodziła z trojaczkami na spacer i plac zabaw. A on miałby czas spędzić z mamą trochę czasu. Wieczorem siadaliby w salonie z kubkami gorącej czekolady i mogli porozmawiać. Ale nie o jego wiecznych problemach w szkole i bójkami z kolegami. Tylko o czymś przyjemnym. Zaplanowaliby wakacje, albo coś w tym stylu. Mama zawsze chciała zwiedzić Paryż i zobaczyć więżę Eiffla. Nigdy nie rozumiał czemu ludzie się tak zachwycają nad tą kupą żelastwa, ale zrobiłby mamie nawet to śmieszne zdjęcie gdzie wieża wydaje się małą zabawką. O i kupiłby jej kubek z napisem Kocham Paryż. Piłaby z niego poranną kawę przed pójściem do pracy.

Oddałby wszystko, naprawdę wszystko, by jeszcze raz poczuć dotyk jej ust na swoim czole i usłyszeć ciche kocham cię synku powiedziane tuż przed jej wyjściem. Chciałby zobaczyć jak wraca zmęczona z pracy i uśmiecha się widząc dziewczynki, które oglądają jakąś głupią bajkę w telewizji z otwartymi ustami. A kiedy widzą ją, zrywają się z kanapy i pędzą się przywitać. Każda z nich dostaje po buziaku, a on na migi informuje mamę, że idzie odgrzać obiad dla niej i znika za drzwiami kuchni.
Ale wszystko co posiada jest schowane w małej sportowej torbie, leżącej przy nogach łóżka. A to za mało by martwi mogli wrócić do świata żywych.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy