piątek, 22 lipca 2016

Rozdział 3

Kiedy przychodzi po raz pierwszy - od czasu pogrzebu - na cmentarz, pada. Idzie niepewnie między alejkami, ściskając w dłoni kwiaty i mały znicz. Czuje jak deszcz kapie mu z końcówek blond włosów. Kiedy wychodził z domu, nie wziął nawet bluzy, ale nie żałuje tego. Chociaż nie musi powstrzymywać się od płaczu. Łzy mieszają się z wiosennym deszczem, a on nawet nie stara się ich wytrzeć. Ostatnio płakał na komendzie jak musiał złożyć zeznania. To było zaraz po tym jak wyciągnęli go, bez najmniejszego oparzenia, z płonącego budynku. Policjant zadawał masę pytań, a on nie wiedział co się dzieje. Chciał tylko wiedzieć co z jego mamą i siostrami, a kiedy mężczyzna powiedział mu, że zginęły, miał wrażenie, że świat na chwilę się zatrzymał. Nie docierały do niego następne słowa policjanta, a ni to, że zaczął płakać jak małe dziecko. Nie mógł się uspokoić, a co dopiero odpowiedzieć co się wtedy stało.



Jego mama i siostry zginęły przez niego. Zabił własną rodzinę. A teraz jedyne co może zrobić to zapalić znicz na ich grobie i błagać o wybaczenie.



Kiedy kładzie kwiaty na nagrobku w tle nie gra smutna muzyczka. On nie pada na kolana, chowając twarzy w dłonie. Jedyne co robi to stoi jak sparaliżowany, patrząc się tępo w wygrawerowane literki. Zamiast przejmującego smutku czuje jakby miał zaraz zwymiotować na własne buty. Jego drżenie nie jest spowodowane powstrzymywanym płaczem, tylko histerycznym śmiechem. Luke, przez chwilę myśli, że zwariował. Nie, wróć on nigdy nie był normalny.



Z ciepłego wiosennego deszczu zrobiła się ulewa, która zmoczyła mu całą koszulkę i spowodowała, że dżinsy przykleiły się do skóry. Nie ma pojęcia ile tam stał, ale jeśli zaraz się nie ruszy, to skończy z przeziębieniem i tygodniowym pobytem w łóżku. Co z kolei pozwoliłoby mu na wielogodzinne analizowanie własnego życia. A tego wolałby uniknąć. Jak wielu rzeczy z resztą.



- Przeziębisz się.



Gdyby nie był mężczyzną zacząłby piszczeć jak nastolatka na widok zdechłego kota. Zamiast tego mógł jedynie wzdrygnąć się na niespodziewany dotyk. Obok niego stał zwyczajny chłopak. Ciemne włosy, brązowe oczy i kolczyk w wardze. Pewnie gdyby nie stali teraz pod jego parasolem, a Luke nie docenił, że w końcu na niego nie pada, odszedłby bez słowa.



- Taaaak, dzięki.



- Rozmowny jesteś nie ma co. Ale spoko ja mogę mówić za nas dwóch. Poza tym jestem Isaac i mieszkam niedaleko. Jak chcesz możemy iść do mnie, no chyba, że wolisz stać w tej ulewie. Nie rozumiem co ludzie lubią w deszczu. Nooo, chyba, że ty lubisz deszcz? Gdybym wiedział, że będzie tak padać to bym w życiu nie wyszedł na zewnątrz. Chociaż gdyby mi za to zapłacili, to kto wie. Kasy nigdy za wiele, nie?



Luke, nie wiedział jak można tak dużo gadać. Chyba, że na temat Kapitana Ameryki i jego rzekomego romansu z Czarną Wdową. Ten chłopak był dziwny, musiał to przyznać. I pewnie jeszcze kilka miesięcy temu nie zgodziłby się nigdzie pójść z nikim kto zaczepił go na cmentarzu, ale wiele się zmieniło. On się zmienił.




- Jeśli masz zieloną herbatę, to chętnie.

1 komentarz:

  1. Zapraszam Cię na moje opowiadanie Suffer :) https://www.wattpad.com/myworks/77889213-suffer

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy