Kiedy przychodzi po raz pierwszy - od czasu pogrzebu - na
cmentarz, pada. Idzie niepewnie między alejkami, ściskając w dłoni
kwiaty i mały znicz. Czuje jak deszcz kapie mu z końcówek blond
włosów. Kiedy wychodził z domu, nie wziął nawet bluzy, ale nie
żałuje tego. Chociaż nie musi powstrzymywać się od płaczu. Łzy
mieszają się z wiosennym deszczem, a on nawet nie stara się ich
wytrzeć. Ostatnio płakał na komendzie jak musiał złożyć
zeznania. To było zaraz po tym jak wyciągnęli go, bez
najmniejszego oparzenia, z płonącego budynku. Policjant zadawał
masę pytań, a on nie wiedział co się dzieje. Chciał tylko
wiedzieć co z jego mamą i siostrami, a kiedy mężczyzna powiedział
mu, że zginęły, miał wrażenie, że świat na chwilę się
zatrzymał. Nie docierały do niego następne słowa policjanta, a ni
to, że zaczął płakać jak małe dziecko. Nie mógł się
uspokoić, a co dopiero odpowiedzieć co się wtedy stało.
Jego mama i siostry zginęły przez niego. Zabił własną
rodzinę. A teraz jedyne co może zrobić to zapalić znicz na ich
grobie i błagać o wybaczenie.
Kiedy kładzie kwiaty na nagrobku w tle nie gra smutna muzyczka.
On nie pada na kolana, chowając twarzy w dłonie. Jedyne co robi to
stoi jak sparaliżowany, patrząc się tępo w wygrawerowane literki.
Zamiast przejmującego smutku czuje jakby miał zaraz zwymiotować na
własne buty. Jego drżenie nie jest spowodowane powstrzymywanym
płaczem, tylko histerycznym śmiechem. Luke, przez chwilę myśli,
że zwariował. Nie, wróć on nigdy nie był normalny.
Z ciepłego wiosennego deszczu zrobiła się ulewa, która
zmoczyła mu całą koszulkę i spowodowała, że dżinsy przykleiły
się do skóry. Nie ma pojęcia ile tam stał, ale jeśli zaraz się
nie ruszy, to skończy z przeziębieniem i tygodniowym pobytem w
łóżku. Co z kolei pozwoliłoby mu na wielogodzinne analizowanie
własnego życia. A tego wolałby uniknąć. Jak wielu rzeczy z
resztą.
- Przeziębisz się.
Gdyby nie był mężczyzną zacząłby piszczeć jak nastolatka na
widok zdechłego kota. Zamiast tego mógł jedynie wzdrygnąć się
na niespodziewany dotyk. Obok niego stał zwyczajny chłopak. Ciemne
włosy, brązowe oczy i kolczyk w wardze. Pewnie gdyby nie stali
teraz pod jego parasolem, a Luke nie docenił, że w końcu na niego
nie pada, odszedłby bez słowa.
- Taaaak, dzięki.
- Rozmowny jesteś nie ma co. Ale spoko ja mogę mówić za nas
dwóch. Poza tym jestem Isaac i mieszkam niedaleko. Jak chcesz możemy
iść do mnie, no chyba, że wolisz stać w tej ulewie. Nie rozumiem
co ludzie lubią w deszczu. Nooo, chyba, że ty lubisz deszcz? Gdybym
wiedział, że będzie tak padać to bym w życiu nie wyszedł na
zewnątrz. Chociaż gdyby mi za to zapłacili, to kto wie. Kasy nigdy
za wiele, nie?
Luke, nie wiedział jak można tak dużo gadać. Chyba, że na
temat Kapitana Ameryki i jego rzekomego romansu z Czarną Wdową. Ten
chłopak był dziwny, musiał to przyznać. I pewnie jeszcze kilka
miesięcy temu nie zgodziłby się nigdzie pójść z nikim kto
zaczepił go na cmentarzu, ale wiele się zmieniło. On się zmienił.
- Jeśli masz zieloną herbatę, to chętnie.
Zapraszam Cię na moje opowiadanie Suffer :) https://www.wattpad.com/myworks/77889213-suffer
OdpowiedzUsuń