sobota, 20 sierpnia 2016

Rozdział 9

Zapraszam do komentowania :)  
***

Znowu kogoś rozczarował. Luke, widział to w ich spojrzeniach, które prześlizgiwało się po jego wątłej sylwetce, zniszczonym ubraniu i śladach łez na twarzy. Na twarzach niektórych widział kpinę pomieszaną z nienawiścią. Jeszcze bardziej bolały go spojrzenia, w których wychwytywał współczucie i troskę. Chciało mu się płakać i nie wiedział jakim cudem nie zbłaźnił się jeszcze bardziej przed nimi, po raz kolejny, dzisiejszego dnia. Chciał stąd uciec, zapomnieć o tym wszystkim, odnaleźć Isaaca i błagać go o wybaczenie.
Chciał wrócić do domu.
Chciał poczuć ciepło i poczucie bezpieczeństwa jakie dawały mu ramiona Isaaca. Wypić z nim zieloną herbatę i śmiać się z tego, że znowu poparzył sobie język. Chciał znowu poczuć smak ust starszego chłopaka na swoich własnych i emocje, które wręcz rozrywały go od środka przy okazji każdego pocałunku. Chciał mu kupić prezent urodzinowy – Isaac od tygodni marudził mu o tym, że pojawiła się nowa płyta Green Daya, a on nie ma na nią pieniędzy. Chciał zobaczyć jego uśmiech kiedy będzie rozpakowywać prezent.
Chciał poczuć, że wrócił do domu.
- Luke.
Najbardziej zabolało to, że miał nadzieje usłyszeć głos Isaaca. On nadal karmił się nadzieją, że jego chłopak gdzieś tutaj jest. A to, że się mylił było tak samo bolesne. Delikatny głos Annabeth i jej dłoń na plecach wcale nie pomagała. Potrzebował silnych ramion Isaaca i jego zapachu, który nauczał się rozróżniać od reszty perfum.
-Nic mi nie jest.
On tylko umiera. Z tęsknoty za człowiekiem, który pokazał mu jak można cieszyć się kolejnym wchodzącym dniem. Który był przy nim kiedy leżał na dnie i podał dłoń, która znaczyła w tamtym czasie obietnice o lepsze jutro. Isaac pokazał mu, że jego serce może jeszcze bić dla drugiego człowieka. A później Luke to wszystko spieprzył i go zostawił. Bez wyjaśnień. Bez prośby żeby na niego zaczekał i pozwolił wrócić do siebie kiedy już przybędzie z powrotem.
-Pójdę już.
Luke nigdy nie powiedział mu ile Isaac dla niego znaczy. Nie powiedział mu, że go kocha i zawdzięcza mu życie, bo bez jego wsparcia pewnie zabiłby się kilka miesięcy temu. Że zasypia przytulony do bluzy przesiąkniętą jego zapachem. Isaac nie wie, że ma wszystkie jego głupie zdjęcia, które zrobił sobie jego telefonem. Kłamał kiedy powiedział, ze je usunął. Isaac nie ma pojęcia o tych wszystkich nieudanych portretach zrobionych z pamięci, które są ukryte w zeszycie od biologii. Ani o tym małym pluszowym słoniu, który Isaac wygrał dla niego w wesołym miasteczku na jednym z stanowisk. Jedna z łapek jest troszeczkę podpalona, ale nadal jest jest to prezent od Isaaca.
Te wszystkie małe rzeczy powodują, że Luke tęskni za nim jeszcze bardziej.
- Wiesz, że jak coś się dzieje to zawsze możesz ze mną porozmawiać?
Patrzy w szare tęczówki Annabeth. Dziewczyna się martwi i przez chwile chłopak ma ochotę powiedzieć jej wszystko. Ale nie robi tego, bo wie, że to nic by nie dało. Blizny na jego przedramionach – na nadgarstkach od jakiegoś czasu nie było już miejsca – mówią same za siebie i zostaną tam. Cokolwiek by się stało i zmieniło dla niego nie ma już ratunku.
Luke się z tym pogodził.
Dlatego zostawia dziewczynę samą i odchodzi.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Obserwatorzy